Co ja robię...? Siedzę? Latam? A może po prostu stoję? To nie mieści się w głowie... Jak mogę być jednocześnie w dwóch miejscach?
Nie tylko to mnie zastanawia.
Kim jest ten mężczyzna siedzący bez przerwy przy moim łóżku i wydający się być tak bardzo zmartwionym o mój stan...? Dziwne uczucie. Po raz pierwszy od śmierci rodziców ktoś zdaje się interesować moją osobą. Może to tylko chora wyobraźnia, ale zawsze coś.
Ten mężczyzna kogoś mi przypomina... Ma kręcone, ciemne włosy. Przecież to nierealne! Moja wyobraźnia posadziła na małym krzesełku przy szpitalnym łóżku Kirk'a Hammett'a z Metallicy... A może to Slash?
Zaraz, przecież obaj ci gitarzyści mają długie włosy. Owszem, są bardzo podobni do owego jegomościa, ale to raczej nie oni...
Ten jest chudy i najwyraźniej młodszy.
Nie wiem jak, ale próbuję poruszyć się w stronę mężczyzny. Jakimś cudem znajduję się teraz naprzeciwko niego. Usiadłam na krańcu mojego szpitalnego łóżka, na którym leżę... Mówiłam już, że to niemożliwe?
Zaczęłam wpatrywać się w jego oblicze. Wiem, że mnie nie widzi, ani nie słyszy. On nadal siedzi wpatrzony w moje zmasakrowane ciało. Z jego oczu można wyczytać wiele jednoznacznych uczuć: Troskę, zmartwienie, współczucie i coś jakby złość... Ale nie na mnie, na samego siebie.
Przyjrzałam mu się bardzo dokładnie. Jego krótkie, prawie czarne kręcone włosy idealnie komponowały się z brązowymi oczami i lekkim zarostem. Był bardzo szczupły. Jego palce były długie, a dłonie zadbane. Coś podsuwało mi myśl, że jest gitarzystą. Siedział lekko zgarbiony na maleńkim krzesełku przy szpitalnym łóżku. Nerwowo poruszał dłońmi i bez przerwy na mnie patrzył. Oczywiście na tą mnie, która leżała nieprzytomna w łóżku...
Wstałam i obeszłam postać dokoła. Lekko dotknęłam opuszkami palców jego ciała, żeby upewnić się, że to nie sen. Czułam to, czułam jego ciepłe ciało pod swoimi palcami. Kiedy moja dłoń zetknęła się z jego ramieniem mężczyznę przeszedł dreszcz. Ja sama poczułam coś dziwnego. Nie potrafię tego opisać. To było coś, czego jeszcze nigdy nie czułam... Coś innego, zupełnie nieznanego...
Zostawiłam mężczyznę w spokoju i podeszłam do tych urządzeń, które rzekomo utrzymywały mnie przy życiu. Przyjrzałam się im, a potem przeniosłam wzrok na moje ciało leżące bezwładnie na pościeli. Byłam cała w bandażach. Moja głowa była w nie owinięta, także brzuch. Na prawej ręce miałam gips. Na szyi zaś znajdował się specjalny kołnierz.
Zdziwił mnie fakt, iż nie zdjęli mi kolczyków. Myślałam, że zazwyczaj przy takich akcjach lekarze pozbywają się zbędnych ozdób pacjentów.
Zaczęłam zastanawiać się co się niedawno stało. Wygląda na to, że coś mnie mocno pokiereszowało. Tylko co to było...?
Zamknęłam oczy i spróbowałam przenieść się do wydarzeń sprzed kilku dni...
Jak przez mgłę widziałam wielki ruch. Gdzieś tam była karetka pogotowia, policja. Ale wcześniej... Te loki... To on mnie uratował. Dlatego siedzi tu tyle czasu? Bo przejmuje się losem świruski, której uratował życie? Czemu on to robi? Przecież ja nie jestem nic warta. Istnieję tylko po to, aby cierpieć i zatruwać innym życie. Niekiedy inni cieszą się z mojego nieszczęścia. Ja sama czasami mam wszystko gdzieś i zaszywam się w miejscu, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Nie zapominam zabrać ze sobą potrzebnego 'sprzętu'... Czemu to robię? A dlatego, że chcę jak najszybciej odejść z tego świata. Dobra, chciałam...
Teraz poczułam, że dla kogoś mój los nie jest obojętny. W końcu jakaś osoba zaczęła się o mnie choć trochę martwić. Jednak boję się jej. Ze strachem myślę, jak zareaguje na nasze pierwsze spotkanie, gdy będę w pełni przytomna. Może się ucieszy, ale to na początku. Kiedy pozna mnie bliżej, zwyczajnie ucieknie. Przyzwyczaiłam się. Każdy z kim starałam się zawrzeć jakąkolwiek więź, znikał gdy tylko zobaczył moje tatuaże lub obwisłe uszy. Moi 'znajomi' ulatniali się, gdy zaczęłam się przy nich otwierać. Podejrzewam, że z nim będzie tak samo. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale taka jest prawda. Może będzie inaczej, ale szanse są naprawdę minimalne. Nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, czy może ten świat do reszty schodzi na psy.
No i co dalej? Nadal będę tu tak stać, latać, czy nie wiadomo, co jeszcze? Czy mogę już po raz kolejny usnąć? Proszę...
*Trochę wcześniej*
Brad usłyszał dźwięk silnika samochodu. Bardzo dobrze go znał, mimo to nie poruszył się. Dopiero, kiedy usłyszał kroki za sobą odwrócił się i ujrzał cały zespół. Kolejno Chestera, Michael'a, Rob'a, Dave'a i Joe'go. Wszyscy mieli zatroskane twarze, ale jednak się uśmiechali. Byli szczęśliwi. Cieszyli się, że go odnaleźli. Ale on nadal był smutny. Martwił się. Tak cholernie martwił się o tą dziewczynę, która teraz leży w szpitalu i z całych sił próbuje powrócić do życia. Tak bardzo chciał, żeby ona wyzdrowiała. Pragnął ją poznać, marzył o tym, aby z nią porozmawiać, a jego skrytym pragnieniem było przytulenie dziewczyny zaraz po tym, jak się obudzi. Odpychał od siebie jedną myśl, która trwale utkwiła w jego umyśle i wierciła mu w nim wielką dziurę, którą wypełnić mogła tylko jedna osoba...
Chester stał i wpatrywał się w przyjaciela. Spodziewał się, że Delson bardzo przejmuje się sprawą Chess. Jednak nie tylko jemu dziewczyna nie była obojętna.
Bennington za każdym razem, gdy zauważał swoje odbicie zadawał sobie w myślach masę pytań: ,,Kto to jest? Kto spowodował wypadek? I dlaczego ja do cholery tak się tym przejmuję?!"
W umyśle każdego mężczyzny kłębiło się wiele pytań, na które na razie nikt nie zna odpowiedzi.
- Bradson, martwiliśmy się o ciebie - zaczął Mike. Chciał kucnąć przy koledze i pocieszyć go, ale ten zdążył już wstać i otrzepać ubranie z kurzu.
- Nie potrzebnie. Ale doceniam to - uśmiechnął się blado - Wracamy?
Spike przytaknął.
- Jadę z tobą. Jeszcze znowu coś wykombinujesz - zaśmiał się Chester.
- Jasne - zgodził się BBB przeciągając ostatnią sylabę.
Po chwili wszyscy znaleźli się w samochodach. Kiedy Delson i Chazz zasiedli w fotelach, wokalista zabrał głos.
- Bardzo się martwisz, prawda?
Gitarzysta nic nie odpowiedział. Kiwnął lekko głową wpatrując się w przestrzeń przed nimi. Dokładnie w odjeżdżające auto Rob'a. Chciał odpalić silnik i ruszyć za nimi, ale przyjaciel go zatrzymał.
- Zaczekaj. Porozmawiajmy.
Brad usłyszał jego słowa bardzo wyraźnie. Poluzował ręce na kierownicy i spuścił nogi z pedałów.
- Ostatnio dużo się wydarzyło... - zaczął niepewnie. Bardzo bał się reakcji przyjaciela. - Ten wypadek wiele zmienił. W twoim życiu, właściwie w życiu nas wszystkich. Teraz żyjemy w niepewności, nie wiemy, co będzie dalej - Chester nie przerywał swojej wypowiedzi i wpatrywał się w las rozciągający się wokół. - Ale wiesz co? Ja myślę, że będzie dobrze. Fakt, wszystko może się spieprzyć w jednej chwili, ale nadzieja umiera ostatnia, prawda? W dodatku masz nas. Masz przyjaciół najlepszych pod słońcem, uwierz mi. I jeśli potrzebujesz pomocy, porady lub czegokolwiek innego, to pamiętaj, że w każdej chwili możesz na nas liczyć. Zaufaj nam.
Delson nie wiedział co powiedzieć. Spojrzał na Chestera i w jego głowie powstał wielki bałagan. Zdołał wydusić tylko kilka słów.
- Chester... Ja...
- Nie spodziewałeś się? - uśmiechnął się do siebie. - Powinieneś się przyzwyczaić. Do czasu, kiedy sprawa tej dziewczyny się nie wyjaśni, a ty nadal będziesz się tak zamartwiał, obwiniał i oddalał się od nas to często będziesz wysłuchiwać takich kazań - wokalista odwrócił się do przyjaciela, który nadal zdziwiony wpatrywał się w Benningtona i uśmiechnął się. - Jedźmy już. Zadzwonie do Mike'a i powiem, żeby się nie martwili. Zawitamy w szpitalu? Co ty na to?
- Oczywiście - gitarzysta otrząsnął się, uśmiechnął i ruszył. To wszystko było tak dziwne, tak niespodziewane, a zarazem tak wspaniałe. Tak bardzo szanował Chestera. Uważał, że nikt inny nie potrafi tak dobrze radzić sobie z przeciwnościami losu...
***
Wiecie jak to jest?
Znajdujesz się przed dwoma bramami: jedna prowadzi do nieba, druga do piekła. Nie możesz się ruszyć, nawet mrugnąć. Nie oddychasz. Stoisz i patrzysz. Każda brama jest otwarta. Nie możesz wejść w żadną z nich, więc wiesz, że to jeszcze nie koniec. Możesz tylko patrzeć. W jednej bramie widać szczęśliwych ludzi. Dzieci biegają po łąkach, dorośli odpoczywają, a młodzież rozmawia i spotyka się ze znajomymi. W momencie przypominają Ci się wszystkie dobre uczynki jakie uczyniłeś przez całe życie. Jeśli jest ich mało, musisz to nadrobić. Spójrz w drugą bramę. Czy chcesz tam wylądować? Chcesz żyć przez wieczność w świecie pełnym nienawiści, gniewu i brutalności? Chcesz być torturowany? Przypomnij sobie wszystkie przykrości jakie uczyniłeś innym. Wrócisz jeszcze na ziemię, nie bój się. Lecz musisz odpokutować za te złe rzeczy. Inaczej spotka Cię los potępionego.
Które życie wybierzesz?
Szczęśliwe, czy może tragiczne? Zastanów się dobrze, jeszcze masz okazję coś zmienić.
______________________
Dziś trochę inaczej ;)
A wiecie jaki dziś dzień? Taaak!
URODZINY BIG BAD BRADAAA!!!!
No to śpiewamy: ♫♫ ♪ ♪
Happy birthaday to youu!!! ♪
Gdybym mogła, to wjechałabym do jego mieszkania, rzuciła mu się na szyję i wykrzyknęła: ,,Wszystkiego najlepszego!!" No ale nie mogę... :/
Tak więc, Bradfordzie Philp'ie Delson,
życzę Ci szczęścia, jeszcze większej muzycznej kariery, wspaniałej rodziny, zajebistego życia, jeszcze większej ilości fanów i duuuużooo ilości weny! :D
Ach, i pamiętaj, że Cię kocham ♥
Jako dodatek dołączam kolaż a'la Tina Miszcz Paint'a xD
Wy też życzcie coś Bradsonowi! :3
P.S. Dzięki Nika za użyczenie zdjęć ze stronki :*Happy Birthday Brad! :** ♥ :D
już Ci mówiłam,że możesz kraść tych zdjęć ile chcesz <3
OdpowiedzUsuńco do opowiadania cudowne *.*
jestm mi smutno razem z Brad'em ale mam nadzieję,że wszystko się wyjaśni z tą dziewczyną :)
życzę weny i pozdrawiam :D
HAPPY B-DAY BRADZISŁAW <3
http://story-of-soldiers.blogspot.com/
O kurna... Się dzieje ;o
OdpowiedzUsuńZaczyna się rozkręcać, co tu dużo gadać. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)
A co do Brada:
To więc WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARUSZKU <3
Kolaż prześwietny :D
Więc weny, weny i weny ;*
Czytam i czytam <3 Mogłabym czytać całymi dniami <3
OdpowiedzUsuńKocham <3
Życzę weny i zapraszam do mnie :)
No kurwa Tina, ja cie kiedys zabije !!!! Przez ciebie nie moge spac !!!! No bo jak to tak o wpol do 24:00 wysylac do kolezanek pograzonych w pieknym snie smsy i powodowac im wibracje telefonu pod poduszka zmuszajac do wstania i czytania TEGO !!???? :) ale chyba warto bylo...
OdpowiedzUsuńNo rozdzial intrygujacy. Duzo momentow do zastanowienia sie. No wiesz, ze taki tam rozne madre wzmianki o zyciu i drodze jaka planujesz w nim obrac. No naprawde.
Myslisz, ze znasz ludzi, a oni non stop cie zaskakuja... *____* Ach... I ty wiesz co !!?? Juz tylko 5 dni to mikolajek !!!! :))))))) :D No i oczywiscie wszystkiego naj Brad !!!!!!!!! Moze sie kiedys spotkamy... [ech...marzenia nie do spelnienia...]
Gunsopuchatodywanikocholik XD (J. Z.)
Awhahahah xD ty... powiem Ci jedno... to według mnie najlepszy rozdział :D ! Na prawdę był ciekawy ;) Tylko mam prośbę... czy ty musisz dodawać te rozdziały zawsze o 24:oo ?!? xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział !
Orlandopuchatodywanocholik xD < Kowno xD >
Wlasnie sprawdzilam jak sie pisze slowo 'holik' i pisze sie przez samo "h". XD
UsuńNo wiec czytajcie te tam dwa na gorze 'choliki' jako 'holiki'. No to ode mnie tyle. ;)
J. Z. (od niedawna 'Rock&Rolloholiczka' i tak juz pozostanie!)
Tam tam tam tam!!! Kurde, jak wracać to z rozmachem :D
OdpowiedzUsuńTekst jak zawsze świetny, końcówka najlepsza a początkowe "błądzenie" Chess po odmętach swojej psychiki jako duch czy inne Bóg wie co... Geniuszka! Po prosu mam banana Na gębie, również mam ochotę przytulić (czytaj przytulić i nie oddać)Brada :) boże, czytając to chce mi się śpiewać XD
no to co tu będę się rozczulać nad BBB i Twoją nieziemską historią, gdy wzywa mnie lektura??? Pa pa i weny życzę!
Znalazłam przed chwilą to opowiadanie, przeczytałam całe i muszę ci powiedzieć, że się zakochalam *.* piszesz świetnie, w dodatku o moim ulubionym zepsole <3
OdpowiedzUsuńTen rozdzial - mistrzostwo! Początek, perspektywa Chess, genialna, po prostu genialna. Pisz mi tak częściej :D
życzę weny, czekam na nowy rozdzial z niecierpliwością *-*
No i przepraszam za spam, ale muszę się jakoś reklamować :D wczoraj dodalam pierwszy rozdzial, thisissempiternal-bmth.blogspot.com , więc bardzoo miło by mi było, gdybyś wpadła i oceniła ;) pozdrawiam :3
Bennington, Delson, dziewczyna. Trójkącik? :>
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Jak chcesz link do fajnego bloga to masz:
OdpowiedzUsuńlost-in-echo.blogspot.com- najlepsze co czytałam EVER. Niestety już zakończone ;-(
No i zapraszam do siebie na nowy rozdział, uhu ^^
Zapraszam na dwudziesty trzeci rozdział :)
OdpowiedzUsuńTo spamowanie robi się chamskie... :P Ale mam moją pierwszą Bennodę, chcesz to wpadnij.
OdpowiedzUsuńA jak tam u Ciebie?
Wiesz, że Slash ma na swojej solowej płycie (według mnie bardzo fajną ;)) piosenkę pt. "We're All Gonna Die" <3 !!!!!!!!!!! :P NAPRAWDĘ !!!!
OdpowiedzUsuńJ. Z.
Świetny rozdział :)) przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział :
OdpowiedzUsuńhttp://linkinoweopowiesci.blogspot.com/
Kiedy kolejny rozdział ?? :/ I życzonka... ;)
OdpowiedzUsuńJ. Z.(od niedawna "Rock&Rolloholiczka" i tak już na przyszłość pozostanie! ;))
Boskie <333 Zapraszam do mnie na kolejną część moich wypocin :*** <333 POZDRAWIAM- ~Jane xoxo
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na świąteczną kontynuację bennody :D
OdpowiedzUsuń